czwartek, 7 stycznia 2016

Carol.

Carol, reż. T. Haynes, 2015.

Lata 50. XX wieku. Therese Belivet (Rooney Mara) ma wszystko czego może pragnąć młoda kobieta swoich czasów. Nieskomplikowaną pracę w domu towarowym, zakochanego w niej po uszy narzeczonego, małe mieszkanie, pasję i... i nie potrafi tego docenić. Dusi się w narzuconym jej przez społeczeństwo szablonie postępowania. Wzorce jakie obserwuje na każdym kroku w żaden sposób jej nie satysfakcjonują. Już na samym początku opowieści jest wewnętrznie rozdarta, w pewien sposób także emocjonalnie upośledzona. Przyjmuje to, co ją spotyka z ponurą akceptacją. Nikt nie nauczył tej młodej kobiety, jak odnaleźć swoją tożsamość i dążyć do spełnienia własnych pragnień. Therese tkwi w związku, który nie daje jej radości, nie wierzy w swoje zdolności fotograficzne i każdego dnia prowadzi mozolną walkę z szarą rzeczywistością. Czuje się przytłoczona wymaganiami bliskich, choć sama nie potrafi określić, czego innego właściwie by chciała. Wie natomiast, czego z pewnością nie chce. Ale wciąż jest zbyt nieśmiała i niezdecydowana by ostatecznie wyrwać się z krępujących ją zobowiązań.

     Wszystko zmienia się, gdy w pewien przedświąteczny dzień do jej stanowiska pracy podchodzi elegancka kobieta, która szuka bożonarodzeniowego prezentu dla swej małej córeczki. Carol Aird (Cate Blanchett) ma szykowne ubrania, wyrafinowany styl, urodę i wręcz emanuje klasą. Sprawia wrażenie kobiety doświadczonej, ale nieco znudzonej życiem. W widoczny sposób onieśmiela Therese, ale jednocześnie budzi w niej zaciekawienie, które przerodzi się w prawdziwą fascynację. Carol, dostrzegając swój wpływ na młodziutką ekspedientkę, "przez przypadek" zostawia na sklepowej ladzie rękawiczki i odchodzi. Therese ma więc czas na zastanowienie się, czy chce nawiązać z kobietą bliższą relację. Podświadomie przeczuwa już jak może się ona rozwinąć. Ciekawość jednak zwycięża i dziewczyna odsyła zgubę właścicielce. To wydarzenie, punkt zwrotny w historii obu kobiet, ostatecznie wywołuje niezbyt szczęśliwe konsekwencje.

     Carol (imię bohaterki odzwierciedla nie tylko świąteczny czas akcji, ale również symboliczne narodziny) nie jest kobietą typową. Mimo że posiada wspaniały dom, męża, który wciąż darzy ją uczuciem, ale nie bardzo potrafi to okazać oraz cudowną córkę Rindy, podobnie jak ekspedientka domu towarowego, nie jest usatysfakcjonowana swoim życiem. Kobieta bowiem czuje silny pociąg do własnej płci. W czasach, kiedy homoseksualizm jest diagnozowany jako zaburzenie psychiczne i zbrodnia wobec moralności, musi ona kryć się ze swoimi upodobaniami w obawie przed ostrą krytyką społeczeństwa. Z tego też powodu Carol rozwodzi się z mężem, nie potrafiącym się z tym do końca pogodzić. Znajomość z Therese staje się dla kobiety pretekstem do pozbycia się wstydu i poczucia winy oraz ostatecznego pogodzenia się z własną mentalnością. Ten nierozważny romans przyniósł jej również wiele bólu i nieszczęścia, ale nie potrafiła z niego zupełnie zrezygnować.

     Nie jest to jednak film o szukającej wrażeń i czułości w kobiecych ramionach Carol. To historia przede wszystkim o zagubionej dziewczynie, która pragnie odnaleźć swoje miejsce na tym nieprzyjaznym świecie, a także swój głos i marzenia. Stajemy się świadkami niezwykłej przemiany bohaterki. Jej inicjacja seksualna (wyjątkowo odważne sceny nagości) powoduje przeistoczenie się Therese z niedojrzałej dziewczyny w świadomą swojej wartości i zdecydowaną kobietę, która odważnie kieruje swoim życiem — znajduje pracę w zdominowanej przez mężczyzn redakcji, zmienia styl ubioru i makijażu. Postać Carol była jedynie (a może nie tylko?) impulsem, katalizatorem, który doprowadził do transformacji panny Belivet.
Ten obraz to także klimatyczny i delikatny w wyrazie zapis walki o własną tożsamość i chęci akceptacji.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka