Mad Max: Fury Road OST
Tom
Holkenborg aka Junkie XL
Survive, Escape, Immortan’s Citadel, Blood Bag, Spikey
Cars, Storm Is Coming, We Are Not Things, Water, The Rig, Brothers In Arms, The
Bog, Redemption, Many Mothers, Claw Trucks, Chapter Doof (Extended Version), My
Name Is Max (Extended Version), Let Them Up
WaterTower Music, 12.05.2015 r.
Trylogia Mad Maxa w reżyserii George’a Millera w
latach 70. i 80. ubiegłego wieku święciła triumfy popularności wśród fanów
prężnie rozwijającej się popkultury. Niezwykle pesymistyczna historia byłego
policjanta Maxa Rockatansky’ego, który na wskutek zatargu z gangiem
motocyklowym stracił rodzinę i zdrowy rozsądek
oraz stał się najbardziej zawziętym mścicielem na drogach nowego świata,
niedawno powróciła w odświeżonej odsłonie. W postapokalitycznym uniwersum Mad Max Fury Road szalony Max (w tej
roli kapitalny Tom Hardy) ucieka z niewoli okrutnego Imperatora Immortana Joego
(Hugh Keays-Byrne) i sprzymierza się ze zbuntowaną Cesarzową Furiosą (Charlize
Theron) by pokonać ciemiężcę oraz odbić Cytadelę — ostatnią oazę życia na pustyni.
Muzykę do
tej części serii skomponował Holender Tom Holkenborg, bardziej znany pod
pseudonimem Junkie XL. Muzyk pracował wcześniej przy takich projektach jak 300: Rise of an Empire N. Murro oraz Divergent N. Burgera, a więc równie
dynamicznych filmach akcji. Wcześniejsze kompozycje Holendra można uznać za
ostre, gwałtowne i bardzo intensywne. Holkenborg nie stroni od niezwykle
ciekawych połączeń klasycznych instrumentów z współczesnymi, elektronicznymi
środkami organizującymi muzykę. Czerpiąc z dorobku swoich poprzedników w serii,
a więc Briana Maya i Mauricego Jarrego, których utwory również były wyjątkowo dynamiczne,
Junkie XL stworzył soundtrack idealnie wpisujący się w wymowę filmowego obrazu,
co więcej, podkręcający jeszcze tempo akcji omawianego dzieła. Mad Max Fury Road jest wyjątkowo szybki,
brutalny i bardzo niepokojący. Niemalże nie daje widzowi chwili na wolniejszy
oddech, a galopująca akcja, która zaczyna się już na samym początku filmu, nie
zwalnia ani na moment. Dokładnie taka sama jest muzyka Holkenborga, która nie
przytłacza a jeszcze uwypukla intensywność fabuły. Na szczególną uwagę
zasługuje główny motyw utworu, który przewija się we wszystkich pozostałych
ścieżkach, a zwłaszcza bliźniaczo podobnym Brothers
In Arms, gdzie elektryzujące dźwięki syntezatora splatają się w przepięknej
kompozycji z instrumentami smyczkowymi, perkusją i gitarą elektryczną. Wymowa
dzieła jest ciężka, mroczna i na pozór chaotyczna. Agresywne, skrzypliwe,
metaliczne dźwięki są przerywane licznymi wybuchami orkiestry. Gwałtowne bicie
bębnów, które nadają rytm szaleńczym pościgom jest przeciwstawione nielicznym
ujęciom ciszy i finezyjnych smyczków, co dodaje wybranym momentom akcji
zamierzonego patosu. Perłą całego obrazu
i niewątpliwym atutem ścieżki dźwiękowej jest postać muzyka, który na
platformie jadącego z zawrotną szybkością samochodu terenowego zagrzewając
Półumarłych do pościgu, wygrywa
agresywne solówki na gitarze elektrycznej, będącej jednocześnie miotaczem
ognia. Flamethrower guitar stanowi
doskonały popis i najciekawszy element kompozycji dodający wyrafinowanego wdzięku
opisywanej scenie. Wolniejsze, ale za to bardziej mroczne nuty towarzyszą nam w
utworach Survive i Escape, wzmagających niepokój
oczekiwania na kolejne zwroty akcji. Natomiast w Immortan’s Citadel Holkenborg prezentuje nam dźwięki łudząco
podobne do patetycznego chóralnego śpiewu. W równie podniosły, melancholijny
ton Junkie XL wpadł w Redemption oraz
Many Mothers, które niemal w całości
są rozpisane na instrumenty smyczkowe i wyjątkowo — klawiszowe, choć znalazł się tam również epizodyczny flet.
Holkenborg w
doskonały sposób wyważył proporcję brzmień pomiędzy szalonymi, stworzonymi w
syntezatorze odgłosami a klasyczną orkiestrą, kreując w ten sposób wyjątkowo interesujący, szaleńczo intensywny, ale i sentymentalny
soundtrack, który spodoba się niemal każdemu fanowi muzyki filmowej, a na pewno
wpłynie na znacznie lepszy odbiór filmowego obrazu.